Autor / Wiadomość

W stanie surowym

Feniks
Moderator



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: miasto feniksów

PostWysłany: Pią 23:16, 17 Lut 2006     Temat postu: W stanie surowym


Właśnie skończyłam przepisywać.
Wymaga wielu poprawek i zapewnie przeróbek ale dziś już jestem zbyt zmęczona aby sie do nich zabrać.
A może mi pomożecie?


Zapukał do mojego okna w pewne deszczowe listopadowe popołudnie. Przycupnięty na parapecie z nastroszonymi od wilgoci piórami i smutnymi oczami wcale nie wyglądał metafizycznie.
Otworzyłam okno wpuściłam go do środka. Podziękował skinieniem głowy. Teraz dopiero zobaczyłam co go do mnie sprowadza. W końcu nieczęsto do okien człowieka puka anioł. Jedno z jego skrzydeł zwisało smętnie. Starał się trzymać je sztywno chyba każde poruszenie nim sprawiało mu ból.
-Biedaczku złamałeś skrzydło? –spytałam
Zaczął mówić coś do mnie w śpiewnym miodopłynnym języku.
-Nie rozumiem- słowa poparłam gestami.
Z rezygnacją spuścił głowę.
-Słowa słowami ale twoje skrzydło trzeba leczyć biedaku- powiedziałam- zaczekaj tu proszę pójdę do bandaże trzeba będzie je unieruchomić.
Podreptał za mną do drugiego pokoju.
-Nie rozumiesz mnie prawda- miałam nadzieję że moje słowa przekażą mu chodziarz moje emocje moją chęć pomocy- patrz mam tu bandaż owinę nim skrzydło- mam nadzieję że nie trzeba będzie go nastawiać- dodałam do siebie w duchu- delikatnie bardzo delikatnie owinę nim skrzydło, będziesz musiał w nim pochodzić troszkę kości się zrosną i wrócisz pod niebo zobaczysz.
Słuchał mnie bardzo uważnie przekrzywiwszy głowę.
Ale kiedy zbliżyłam się do niego wzdrygnął się tak jakby sama perspektywa mojego dotknięcia była mu niemiła.
-Słuchaj- musze to zrobić, wiem że nie będzie przyjemnie. Ale chyba chcesz wrócić jeszcze pod niebo prawda? Jak dostaniesz się do domu jeśli nie będziesz mógł latać co?
Chciał wytłumaczyć mi coś w swoim świetlistym języku gestykulował przekonywał mnie do czegoś- nie mogłam zrozumieć nawet jednego gestu słowa- jeśli to czym się posługiwał można w ogóle nazwać słowami.
W końcu jednak zrezygnował. Skrzydło chyba dokuczało mu coraz bardziej bo bez dalszego sprzeciwu pozwolił mi się zbadać.
Nastawianie na szczęście nie było konieczne. Z prawdziwą anielska cierpliwością poddał się zarówno oględzinom jak i zakładaniu opatrunku.
- -Co ja mam z tobą zrobić- wzięłam go za rękę i poprowadziłam do kanapy.- Przecież nie wyrzucę cię na taką szarugę. I to ze złamanym skrzydłem.
-Siadaj proszę. Usiądź – czułam się jak skończona idiotka, Swedenborg nie miał racji język aniołów nie jest uniwersalny.- Uważaj nie uraź skrzydła, ostrożnie, o tak dobrze.
Zastanawiałam się czy anioły coś jedzą a przynajmniej czy jedzą to co ludzie- przecież jeśli ma u mnie zostać nie może głodować. Trzeba sprawdzić to empirycznie.
-Zaczekaj tu proszę- powiedziałam- zrobię kolację. Nie. Zaczekaj.- chciał podnieść się kiedy ja się podniosłam, delikatnie przytrzymałam go za ramiona- Zaraz wrócę obiecuję- starałam się aby mój głos brzmiał ciepło uspakajająco; jaki szorstki i chropowaty był w porównaniu do śpiewności anioła- będę tuż za ścianą, zaraz wrócę.
Uciekłam do kuchni pozbierać myśli. Bo jak ma wyglądać życie pod jednym dachem z niebiańską istotą? Nie wiem czy je nie wiem czy sypia nie wiem jakie ma zwyczaje.... No i to skrzydło... Ozdrowieje i wtedy co? Będzie musiał ćwiczyć latanie. Gdzie? Po domu? Potłucze porcelanę pozrywa firanki.... Ale przecież go nie wyrzucę...
Wróciłam do pokoju z zastawioną tacą. Anioł siedział dokładnie tak jak go zostawiłam, wciśnięty w kąt kanapy zdawał się być malutki i bezbronny jak dzieciaczek.
Stanowczym gestem odsunął kanapki z herbaty też nie chciał. Podsuwałam mu wszystko co miałam w domu sery owoce wędliny nie zjadł niczego- co więcej wydawało mi się że pod nosem śmieje się z moich naiwnych prób poznania jego upodobań żywieniowych. W końcu poddałam się przyjmując najprostsze wyjaśnienie- brzytwa Ockhama – anioły nie jadają.
- Może przynajmniej sypiasz?- zapytałam go z nadzieją.
Oczywiście nie uzyskałam zrozumiałej odpowiedzi. Wyciągnęłam z dna szafy zapasowe poduszki kołdrę koce i skleciłam posłanie na materacu –tuż obok pieca.
-Chodź, no chodź tu. Zobaczymy, mam nadzieje ze spisz czasami. Nie byłoby mi wygodnie z bezsennym kręcącym się nocami po domu skrzydlakiem.
Ku mojemu wielkiemu zadowoleniu anioł bez protestu dał się ułożyć z wyraźną przyjemnością owinął się kocami. Chciałam iść zmyć naczynia ale gwałtownie zerwał się i złapał mnie za rękę- dziwne bo wydawało mi się że nie lubi kiedy go dotykam.
-Chcesz żebym z tobą posiedziała tak? Dobrze nie śpieszy mi się nigdzie- przysunęłam fotel do pieca- posiedzę tu obok ciebie zaczekam aż zaśniesz.
Usnął chyba szybko, może uspokoiła go moja obecność ale chyba po prostu był bardzo zmęczony całym tym dniem, bólem, moją nieporadną krzątaniną.


Anioł szybko przyzwyczaił się do nowego otoczenia i chyba się oswoił. Deptał za mną po domu krok w krok ciekawie przyglądał się codziennym czynnościom, krojeniu chleba ścieraniu kurzy podlewaniu kwiatów. Okazał się być istotą niezwykle towarzyską- polubił chyba moja obecność, przyzwyczaił się nawet do mojej fizycznej bliskości. Po pewnym czasie nie odsuwał się już kiedy chciałam zmienić mu bandaż, obejrzeć uszkodzone skrzydło. Co więcej polubił także ludzkie gesty okazujące sympatię i przywiązanie. Czasami sam przychodził i nadstawiał głowę abym go poczochrała pogłaskała. Uśmiechał się wtedy i mruczeniem okazywał swoje zadowolenie. Ja zaś paradoksalnie- zaczęłam bać się go dotykać. Mało wiem o aniołach i o ich niebiańskich zwyczajach. Kiedyś wróci do swoich- kto wie może, jak zwierzęta, odrzuca go kiedy poczują od niego zapach człowieka?
Bardzo trudno było mi też wytłumaczyć mu że czasami muszę wyjść i że wrócę za kilka godzin. Na początku chciał wychodzić ze mną kiedy odmawiałam reagował niemal histerycznie opowiadał mi coś wręcz krzyczał –o ile w jego języku krzyk w ogóle jest możliwy łapał za rękę i nie chciał wypuścić z domu. Serce mnie bolało- ale cóż obowiązki codzienność- ona nie zwraca uwagi na anioły. Kiedy wracałam skrzydlak czekał tuż przy drzwiach zawsze z filiżanką gorącej kawy – chyba swoim nieziemskim instynktem zawsze wiedział kiedy wracam. Dużo później, kiedy anioła już nie było przy mnie dowiedziałam się od sąsiadów że gdy mnie nie było z mojego mieszkania dobiegały jakieś dziwne odgłosy jakby płacz dziecka.
Długo zastanawiałam się jakie nadać mu imię, on oczywiście przedstawiał mi się nie raz wskazywał na siebie i śpiewał jakąś litanię dźwięków nie do wymówienia ludzkim językiem. Często zastanawiałam się na głos jakby go nazywać, tłumaczyłam, że trzeba mi jakiegoś określenia, żebym mogła wołać na niego kiedy chcę żeby przyszedł. Chyba zapalił się do tego pomysłu, przytakiwał klaskał w dłonie kiedy jakiś miano szczególnie mu się podobało. Ja jednak po przemyśleniu sprawy porzuciłam ten pomysł- cóż skrzydło anioła powoli się zrastało nie wiem jak potoczy się jego rekonwalescencja być może już niedługo poleci znów pod niebo do swej ojczyzny. Pocóż mu więc ludzkie imię? I tak za bardzo się do niego przywiązałam. A on do mnie. Nadanie mu imienia będzie jeszcze jedną nitką, która nas zwiąże, a którą i tak przecież trzeba będzie w końcu zerwać. Z resztą i tak łatwiej nam już było się komunikować- skrzydlak okazał się istotą pojętna i szybko zrozumiał znaczenie prostych słów- choć tu, spij, nie ruszaj.


Skrzydło wydobrzało szybciej niż przypuszczałam. Kiedy ostatecznie zdjęłam bandaż i usztywnienie anioł odruchowo przygładził pióra i cierpliwie czekał aż założę nowy opatrunek.
- Nie, nie już nie trzeba- powiedziałam- twoje skrzydło ma się już dobrze.
Teraz należało od nowa przywrócić sprawność jego mięśniom- nie mogę przecież po tak długotrwałym okresie unieruchomienia wypuścić anioła na prawdopodobnie długi i wyczerpujący lot. Najpierw musi poćwiczyć. Ba łatwo powiedzieć. Jak od nowa przyuczyć anioła do latania w dużym mieście nie wzbudzając przy tym sensacji? Zdecydowanie nie chciałam aby ten ufny i spokojny skrzydlak stał się medialną rewelacją, miejscowa ciekawostką albo co najgorsze obiektem badań naukowych. Aż mnie ciarki przechodziły na takie rozważania. Muszę się też przyznać do pewnej nielojalnej myśli- otóż przez chwilę bałam się że kiedy tylko wypuszczę anioła za próg- ucieknie. Teraz wstyd mi, ze choćby przez chwilę mogłam tak pomyśleć. Tym bardziej że gdyby nawet odleciał- przecież każdy ma prawo do powrotu do domu.
Długo łamałam sobie głowę tym problemem. Rozwiązanie, które wybrałam było tyleż ryzykowne co proste- wymykaliśmy się oboje z domu późna godziną i szliśmy na pole- całe szczęście że mieszkam na peryferiach miasta. Anioł niechętnie odnosił się do tych eskapad ale długo tłumaczyłam, że to dla jego dobra, że tak trzeba, że nie można inaczej. Chyba bardzo mi ufał.
Z początku latał bardzo niezgrabnie. Nieużywane skrzydła z trudnością unosiły ciało, plątały się anioł szybko się męczył. Z czasem szło mu jednak coraz lepiej, lot sprawiał mu coraz większą radość, coraz dłużej i pewniej utrzymywał się w powietrzu. Wreszcie uznałam że nadszedł wielki dzień. Późnym wieczorem na oścież otworzyłam okno.
- Czas się rozstać- powiedziałam łykając łzy- jesteś już zdrowy.
Anioł siedział na parapecie i patrzył na mnie badawczo.
- No, już, leć do swoich aniołku.
Skrzydlak zszedł z parapetu, zamknął okno, ręką otarł mi łzy i przytulił mocno, mocno. Nigdy dotąd tego nie robił. Potem wziął moją dłoń poprowadził mnie do kanapy, posadził i usiadł obok mnie. Byłam bezsilna.
- Posłuchaj tak się nie da. Twoją ojczyzną jest niebo nie ziemia. Musisz wrócić do domu do tych, którzy rozumieją twoje słowa, którzy wiedzą jak to jest jak się lata- tłumaczyłam- nie możesz tu zostać... dla mnie. Nie mam prawa cię tu trzymać. Leć.
Anioł uciął wszelką dyskusję ruchem głowy. Nie i koniec. Co mogłam zrobić?
Powtarzałam prosiłam groziłam- zero efektu. Anioł się uparł. Nie wiedziałam tylko co to oznacza- czy ma zamiar zostać ze mną do końca mojego życia czy jeszcze przez jakiś czas, i co mu w ogóle do jego niebiańskiej łepetyny strzeliło...
Czasami tęsknie patrzył w niebo- ale tylko wtedy gdy myślał że tego nie widzę. A nostalgia do podniebnych szlaków wcale mu nie służyła. Anioły nie są stworzone do ziemskiego życia. Schudł, zmarniał ale trwał w swoim uporze.
Kiedyś więc spróbowałam dyskretnie oddalić się podczas jednego z jego nocnych treningów- ale błyskawicznie znalazł mnie i zrobił mi awanturę w swojej świetlistej mowie.
Doprowadził mnie do ostateczności. Opracowałam plan, okrutny plan, wredny plan, plan zmuszenia skrzydlaka do powrotu pod niebo. Zachowywałam się tak jakbym uznała, że ma rację, że chcę żeby został, że nie będę nakłaniać go już więcej do powrotu do domu. Tym uśpiłam jego czujność. Kiedy byłam już pewna, że anioł niczego nie podejrzewa zamiast iść na pole na nocny trening wsadziłam go do samochodu długo tłumacząc przed tym co to za maszyneria do czego służy i że pojedziemy teraz zmienić trochę krajobraz, że dziś chcę żeby potrenował gdzie indziej. Anioł był trochę zdenerwowany ale zachowywał się spokojnie –był ufny i naiwny jak dziecko.
Z trudem powstrzymywałam drżenie rąk na kierownicy/
Zatrzymałam się w pewnej stosunkowo odludnej okolicy, noc była już późna, serce we mnie płakało kiedy na siłę uśmiechałam się do skrzydlaka.
Jego zaś zachwyciło bezchmurne nocne niebo z błyszczącymi gwiazdami nie tłumionymi przez światła miasta. Z rozkoszą wzbił się do lotu.
O to mi właśnie chodziło.
Kiedy anioł bez reszty oddał się powietrznym zabawom ja wsiadłam do samochodu....i odjechałam. Chyba dość długo nie zdawał sobie sprawy, że mnie nie ma. Ale ujechawszy kilkaset metrów usłyszałam krzyk. Głośny, rozpaczliwy bardzo ludzki. Dodałam gazu, nie widziałam drogi przez łzy.
Gdy rano wróciłam na to miejsce anioła nie było. Na poboczu drogi leżało pióro. Piękne, oślepiająco białe, bardzo niebiańskie.
Zobacz profil autora
Senanta
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z marzeń

PostWysłany: Śro 5:10, 12 Kwi 2006     Temat postu:


Piękna bajka o szanowaniu cudzych praw.
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)


 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach