Wysłany: Pią 21:55, 23 Cze 2006
Temat postu: Gorycz?
(uwaga będzie paskudnie bardzo osobiście i mało zrozumiale
muszę się wygadać)
Zamiast motta
Nie daj mi Boże, broń Boże skosztować, tak zwanej życiowej mądrości
Agnieszka Osiecka
Pamiętam...
Duzy pokój okna zasłoniete roletami
półmrok
Ja dwudziestotrzyletnia
w oczach błysk triumfu
Mój ówczesny kochanek opierający się na łokciu patrzący na mnie w zdumieniu przerażeniu
-i ty ty taka jestes teraz taka zgorzkniała
jesteś TAKA już teraz
gorsza niż ja
co będzie jak będziesz miała trzydziestke albo jak bedziesz w moim wieku...
Ja odpowiadająca z paskudnym usmiechem i nienawiscią w sercu
-ciesz się że nie będziesz mnie wtedy znał.
Taki emocjonalny flashback.
Reminiscencje te nasuneły mi się nie bez powodu.
Nie lubię ludzi.
Czasami myślę że te emocje to coś więcej niż "nielubienie".
Powodowane są przez strach.
Uczucie tak proste tak prymitywne a jednocześnie tak silne i obezwładnające.
Zawsze myślałam jednak zawsze byłam przekonana- i to ratowało mnie przed całkowitym zanurzeniem się w cyniźmie będącym doskonałą obroną- że są na świecie ludzie których obawiać się nie muszę.
Że goszczą na tym swicie istoty dla mnie bezpieczne
--ci wszyscy pokaleczeni i pokrzywdzeni
z Cohenowskim garbem i Wojaczkowym stygmatem--
myslałam wierzyłam sądziłam
że niewidomy nie nazwie brata swojego w nieszczęściu ślepcem
a garbaty nie przezwie innego garbatego od garbusów.
Mniej lub bardziej świadomie szukałam ludzi doświadczonych przez los
kalek
często dotknietych jakąś przypadłością fizyczną
ale jeszcze częsciej uposledzonych pokrzywdzonych na płaszczyźnie psychicznej.
Wobec takich ludzi łatwiej mi było pokazać siebie
otworzyć to co dla tych "zdrowych" "normalnych" "szczęśliwych" było przez mój strach szczelnie zamykane.
Łatwo mi było takie osoby rozumieć
z takimi osobami rozmawiać
z nimi współodczuwać
Wierzyłam
i wiara moja miała w faktach potwierdzenie
że tacy ludzie właśnie są wrażliwsi na innych
sami dotknięci przez cierpienie starają się nie przysparzać go bo wiedzą że bólu na tym świecie jest już dość
że są ostrożniejsi
bardziej uważni
starają się nie być okrutni
nigdy.
Ale rację ma strauszek Popper
znaleziony wyjątek wymaga odrzucenia dotychczas przyjmowanej reguły
Garbaty nie nazwie innego z garbem garbusem
ale wymyśli dla niego stukrotnie gorsze wyzwisko.
Kiedy stygmat boli za bardzo
kiedy cierpienia nie da się już znieść
zamykamy się na nieszczęścia innych
nasz ból staje się największym bólem na ziemi
zadajemy ciosy na oślep
ranimy bez zastanowienia
dotkliwie
okrutnie
z pełną świadomością
rozdając kary za nieuszanowanie i brak odpowiedniej perspektywy
I choć wiem
że nie okrucieństwo a rozpacz
że to nie zło a zwątpienie
że to potrzeba skrzywdzenia mnie a samotność
poddaję się
zawiodłam wybacz jeśli potrafisz
zdobyłam cząstkę życiowej mądrości