Wysłany: Czw 20:40, 04 Maj 2006
Temat postu: Głupota nie boli- coś o lekarzach
Rozważania z pogranicza psychologii etyki medycyny i życia- bardzo nienaukowego.
Nacechowane złością i rozgoryczeniem.
Szpitalna historia.
Przez znajomą przeżyta.
Znajoma Agnieszkę poznała w poczekalni u ginekologa. Obie były bardzo nachalnymi pacjentkami naprzykrzały się lekarzowi tydzień w tydzień. W poczekalni czas płynie zawsze za wolno a gdy to co będzie powiedziane za drzwiami ma ogromne znaczenie, gdy budzi strach łatwo przełamuje się lody, zaczyna się rozmowę z obcą siedzącą obok osobą. Być może boi się tak samo.
Być może wie coś czego nie wiesz Ty.
Być może powie Ci że cuda się zdarzają.
Agnieszka. Okazlo się że miały dokładnie takie same problemy- i takie samo marzenie- dziecko.
Jej Cud zdarzył się wczesniej.
Zadzwoniła do znajomej że jest w ciąży że udało jej się
szczęśliwa zachwycona pełna miłości.
Gratulowała jej z zaciśniętymi zębami.
Ze względu na braki sprzętowe szpitala w którym króluje ich wspólny Lekarz wysłano znajomą na konsultacje i badania do największego centrum ginekologiczno- położniczego w regionie.
I spotkała Agnieszkę.
Znajoma leżała na patologii ciąży, Agnieszka zaś na tym samym piętrze- na poporodowym.
Dumna promieniejąca mama.
Trzytygodniowy synek urodzony bez spodziewanych komplikacji.
Śliczny jak malowanie.
Jak tylko będzie mogła przyniesie pokazać.
Tylko- dziwne
wszytkie badania tak jej jak maleństwa dają doskonałe wyniki oboje czują się świetnie, Aga karmi piersią ma pokarm synek ssie jak nalezy- a wciąz tu siedzą
niewiadomo dlaczego wciąż ich nie wypisano do domu
i jakoś nikt o wypisie nie mówi.
Dziwne dziwne
przestało być dziwne gdy dumna młoda mama przyszła pochwalic się maleństwem.
Chłopiec duży ładny
i z małpią bruzdą na dłoniach.
Zespół Downa.
Znajoma wiedziała
lekarze muszą wiedzieć
tylko matka nie wie.
Odesłała Agę do łóżka chwaląc i rozpływając się nad małym
a potem narobiła larma na cały oddział.
Dlaczego nikt jej nie powiedział?
Zadzwoniła do ich wspólnego Ginekologa nasłała go na orydynatora na dyrektora szpitala
zadzwoniła do zaprzyjaźnionej prawniczki
wreszcie udało jej się zwrócić na problem uwagę.
Przyszedł do niej sam orydynator
nieco stropiony sukinsyn jeden
i mówi do niej
nikt jej nie powiedział bo nikt odwagi nie ma- nas tego nie uczyli my tego nie umiemy nas to nie obchodzi
Ale to tak głupio bo ona taka szczęśliwa--
no i coś z tym trzeba zrobić bo to pacjentka doktora B. (ich ginekologa)- a to postrach całego środowiska.
Tak jej nie wypiszemy.
To się imbecyla pyta- jak długo zamierzają ich tu trzymać- aż synek pełnoletniość osiągnie?
Stropił sie jeszcze bardziej.
Ale wie pani- nagle się lekarz rozpromienił--
pani jest psychologiem pani wie jak to jej powiedzieć a poza tym to pani przyjaciółka.
Jej protestów wysłuchał cierpliwie
pokiwał głową gdy wyjaśniałam dlaczego nie wolno jej tego mówić- przede wszytkim dlatego że to jej znajoma
że to nie byłoby etyczne
i tysiąc innych "ale"
nie skomentował
poszedł sobie.
Na dzień przed wypisem
pielegniarka bez słowa wsadziła znajomą na wózek i zawiozła na do pokoju orydynatora oddziału poporodowego.
Zadziwiała się bo to i nie jej lekarz i święto wielkie i o co w ogóle chodzi...
W gabinecie siedzi wspomniany dupek orydynator
Agnieszka i jej mąż.
Agnieszka patrzy na nią wielkimi oczami i mówi- pan doktor mówi że ty wiesz co jest nie tak z naszym synkiem i że nam to powiesz....
Powiedziała.
Nie miała innego wyjścia
Zgodnie ze wszytkimi prawidłami sztuki.
Nigdy nie widziała takich oczu
nigdy ich nie zapomni.
Więcej się powiedzieć nie da.
Brzmi jak bajka dla niegrzecznych dzieci.
Albo historia z zamierzchłych czasów
albo z Górnej Wolty
a zdarzyła się niedawno
w jednym z największych polskich szpitali.
Znajoma mówi--
Nie przepuszczę sukinsynowi.
Nie wiem jeszcze co zrobie ale dobiorę się do niego.
Za to co zrobił Agnieszce jej synkowi męzowi- i mi.
Słuchałam tego i
Gdybym mogła tobym się upiła.