Wysłany: Pią 22:06, 17 Lut 2006
Temat postu:
Ja już się na nauczycieli wystarczająco naplułam
jad mi spływa jak o nich myslę
i ta nienawiść może Was w koncu zmęczyć.
Opowiem zatem o wyjątku jednym jedynym jaki spotkałam.
Wyjątkiem tym jest moja Polonistka z liceum.
W szkole obłędu gdzie ludzie na fizyce mdleli ze strachu pod tablicą w liceum szkołą spadochroniarzy nazywanym (to ze względu na ilość samobójstw) w szkole terroru i strachu uczyła młoda dziewczyna prawdziwa humanistka która nie chciała wbić do głowy swym uczniom kiedy dokładnie zaczął a kiedy skonczył się romatyzm
ale chciała pokazać im piękno literatury
może nawet zarazić swoją miłością do niej.
Nie wychowywała nie straszyła
nie stawiała chętnie jedynek
siadała na ławce zamiast na katedrze
i pięknie nam opowiadała
nie że Słowacki wielkim poetą był
zupełnie nie
raczej cieszyła się i zachęcała aby ktoś zaryzykował sąd że nie był i sprobował opinię tą dysktować.
Nie wydzierała się
a na lekcji była cisza jak makiem zasiał
Ona postawiła na szali całą swoją osobowość- dawała nam siebie zamiast programu nauczania
Podczas omawiania Ferdydurke odstawiła teatrzyk przyniosła wiadro z wodą i zaczęła myć nogi- by udowodnic nam że forma jednak jest potrzebna
przy innej okazji tańczyła z choinką.
Nie było w niej grama przymusu zamknięcia sztywnosci głupoty tandety intelektualnej i totalnego braku wrażliwosci jaką prezentuje niewiarygodna większość polskich nauczycieli.
Gdy nie wiedziała uczciwie mówiła- nie wiem
poszukajmy odpowiedzi wspólnie.
Mam zaciągnięty wobec Niej ogromny dług wdzięczności
nastolatka w dziwnych ciuchach i niesamowitych uczesaniach wychodząca przez okno z lekcji matematyki
głosząca ryzykowne poglady
co gorsza nie wstydząca się ich
na tyle inteligentna aby widzieć niedouczenie i kalectwo emocjonalne grona pedagogicznego do tej szkoły raczej nie pasowała.
Tylko dzięki Niej zostałam dopuszczona do matury
- zabawne
zdałam na samych piątkach.
Szkołę szczęśliwie skończłam
a z relacji Nauczycielka- uczennica (choć nie wiem czy kiedykolwiek dokładnie takie nas łączyły- może lepiej nazwać je- wspólnictwo) zostały relacje przyjacielskie
jestem ciocią Jej synka
i korzystam wciąż z Jej mądrości życzliwości i wsparcia.
Teraz już nie uczy
może i lepiej
w horrorze jakim jest szkoła łatwo możnaby zatracić wrażliwość
nawet tak głęboka jak ta którą Ona dysponuje
a z drugiej strony żal mi
serdecznie żal mi uczniów tej szkoły
bo wiem jak tam jest
i wiem ze gdyby nie bezpieczny azyl na lekcjach polskiego
i gdyby nie ta życzliwość pomoc i pasja
sama w tej szkole bym nie wytrzymała