Wysłany: Sob 1:03, 11 Lut 2006
Temat postu: Samotność wybór czy przymus?
Samotność wybór czy przymus?
Sądzę że wybór.
Świadomy wybór. Po wielu próbach, kończących się rozczarowaniami,
wolimy pozostać samotni niż kolejny raz być zranieni.
To czy warto ryzykować każdy rozważa indywidualnie.
Zastanawia się czego bardziej boi się, samotności
czy rozczarowania drugim człowiekiem.
Czasem warto zaryzykować, nowa znajomość daje szansę
na poznanie kogoś fascynującego.
Szansę, której bez podjęcia ryzyka nie będzie.
Nie wiem czy mogę mówić o samotności. Jestem bardzo młoda, ale miałam takie okres w życiu, kiedy sparzyłam się bardzo na moich "przyjaciółkach", od tego czasu zaczełam uciekać w książki. Dawały mi spokój, radość, smutek... Zamykałam się w pokoju i potrafiłam czytać po 2 - 3 książki, kiedy za oknem była piękna pogoda rówieśnicy się bawli, rodzice siłą wypychali na podworko...
Teraz, szukam na nowo przyjaciół, na pewno pomógł mi w tym człowiek którego spotkałam <ale do tego było potrzebne wyjście z domu>, studia, na których poznałam grono fantastycznych ludzi i internet, który trzyma mnie w domu, ale staram się mniej z niego korzystać i tylko wieczorami <dziś jak widać nie wieczorem >
Mam przyjaciół (niewielu, ale naprawdę godnych tego miana) i znajomych, więc nie jestem stuprocentowym samotnikiem, stroniącym od ludzi czy odepchniętym przez nich. W moim przypadku samotność oznacza brak "drugiej połówki jabłka". Z jednej strony doskwiera mi ten brak, a z drugiej - niewiele robię, żeby zmienić status quo... Chyba zaważył na tym nieudany związek z młodości - niby nic strasznego mnie nie spotkało, ale jakoś nie mam ochoty wiązać się z kimś na stałe, podejmować zobowiązania... Trochę w tym wszystkim świadomego wyboru, ale przeznaczenie też się wmieszało - mogłam przecież przed laty trafić na właściwą osobę i wszystko potoczyłoby się inaczej.
Z jednej strony doskwiera mi ten brak, a z drugiej - niewiele robię, żeby zmienić status quo...
Dokładnie-zgadzam się w całości.
Ze mną jest tak naprawde róznie.Kiedy potrzebuje spokoju,myślenia,zastanawiania się nad czymś,zmierzenia się z jakimś problemem,moge przez tydzień z nikim nie rozmawiać i siedzieć sam.Ale takie stany zdarzają mi się w zasadzie raz w miesiącu-więc może to coś w rodzaju mojej miesiączki ? Na ogól jestem osobą dość towarzyską,ale bardzo nieśmiałą w stosunku do dziewczyn
Zastanawiałam się, ale jakoś nie mogę przystać na to, że tak jest najlepiej i pocieszać się, iż mogło być gorzej. Ciagle mam świadomość niedosytu, niespełnienia - jakaś część mojego życia "leży odłogiem". Coś mogłam dać, coś dostać, tymczasem teraz jest już na to za późno. Ogromnym szczęściem jest dla mnie córka, ale dzieci ma się dla świata, nie dla siebie i muszę się bardzo pilnować, żeby w swoim matczynym egoizmie nie ograniczać jej dążeń. Bardzo zazdroszczę ludziom, którzy mogą wspólnie się zestarzeć...
Nie zawsze tak się kończy.
Przyznaję, że z przyjemnością obserwuję dojrzałe pary spacerujące po parku, przyjaźnie rozmawiające miedzy sobą.
Jest ich niewiele.
Ja mam wokół siebie kilkanaście takich szczęśliwych par w różnym wieku, od dwudziestoparolatków po emerytów. Jest to dla mnie naoczny dowód, że związek dwojga ludzi może być szczęśliwy. I choć w ich towarzystwie zawsze odczuwam odrobinkę zazdrości, to jednocześnie cieszę się, że tak jest
Nasunęła mi się jeszcze jedna myśl - chyba mimo wszystko lepiej coś w życiu przeżyć, nawet jeśli człowiek się przy tym raz czy drugi sparzy. Mam znajomą w moim wieku, która nigdy z nikim się nie spotykała, zawsze bała się otworzyć, ujawnić uczucia. Teraz bardzo cierpi z tego powodu, jest zgorzkniałą i smutną osobą. Ja natomiast obok niemiłych wspomnień mam bardzo wiele pięknych, których nie dałabym sobie odebrać i które bardzo pomagają w złych czy trudnych chwilach.
Banshee może właśnie internet byłby dla twojej znajomej szansą na poznanie ludzi, otworzenie się na tyle by porozmawiać.
Móc prowadzić rozmowy to bardzo wiele.
Ja uchodziłam za człowieka, który nie mówi o sobie. Wchodząc na pewne forum powiedziałam, że przyszłam nauczyć się rozmawiać. Uczę się tego w dalszym ciągu. W realu skutek jest odczuwalny, zaczęłam się otwierać. Pewne tematy zaczęły przechodzić mi przez gardło, ba nawet byłam w stanie zażartować z nich i poinformować że taki a taki temat jest w mojej obecności śliski. Uszanowano moją wolę. Wiedząc czego należy unikać rozmawiamy swobodniej. Na śliski temat przechodzimy gdy ja na niego zejdę. Rozmówcy wiedzą wtedy że w tym momencie jestem w stanie prowadzić rozmowę a jeżeli tak nie będzie to powiem o tym wprost.
Myślę, że to jest olbrzymi sukces rozmów forumowych.
Jasne że były chwile gdy niektóre wirtualne osoby doprowadzały nie do rozpaczy ale warto było, warto jest.
Żyjąc w szalonym tempie nie będzie czasu na niuanse.
Konieczne wydaje się posiadanie umiejętności mówienie wprost o swoich oczekiwaniach oraz o stosunku do dyskutowanych spraw. Rozmówcom będzie łatwiej bo czytelniejsze będą reguły gry a ....... a fałszywych ludzi i tak pozostanie taki sam odsetek wiec ryzyka chyba nie ma.
delete
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Wysłany: Śro 17:53, 31 Maj 2006
Temat postu:
Banshee napisał:
Nasunęła mi się jeszcze jedna myśl - chyba mimo wszystko lepiej coś w życiu przeżyć, nawet jeśli człowiek się przy tym raz czy drugi sparzy. Mam znajomą w moim wieku, która nigdy z nikim się nie spotykała, zawsze bała się otworzyć, ujawnić uczucia. Teraz bardzo cierpi z tego powodu, jest zgorzkniałą i smutną osobą. Ja natomiast obok niemiłych wspomnień mam bardzo wiele pięknych, których nie dałabym sobie odebrać i które bardzo pomagają w złych czy trudnych chwilach.
Mogłabym się podpisać pod tymi słowami... jednak to nie zmienia faktu, że wspomnienia, nawet te najpiękniejsze, nie zastąpią drugiej osoby. Z upływem lat stajemy się bardziej otwarci na ludzi, ale mniej na uczucia... wiele osób nie mówi o nich, bojąc się braku wzajemności, odrzucenia, czy nawet odbiera to jako ograniczenie wolności. Nie wiem czy świadomie można wybrać samotność... to chyba ona sama nas wybiera..
Jeżeli nie damy losowi szansy na spełnienie naszych marzeń to na pewno nie stanie się nic ......
delete
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Wysłany: Sob 20:35, 03 Cze 2006
Temat postu:
Senanta napisał:
Powiedzmy sobie szczerze.
Jeżeli nie damy losowi szansy na spełnienie naszych marzeń to na pewno nie stanie się nic ......
Nie preferuję czekania na cud.. ale też nie zamierzam na każdego faceta patrzeć jak na kawałek mięsa..
...nie wierzę że cokolwiek się zmieni i chyba jest mi z takim myśleniem lepiej. Przynajmniej wszystko jasne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach